"NOWAKOWIE. Kruchy fundament" Barbara Sęk



"Posłuszna, piękna, pachnąca żona wychowująca dzieci, sprzątająca, gotująca obiady, i mąż, który przynosi do domu kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Jej niczego nie brakuje, żyje jak królowa. On spełniony zawodowo, ustawiony, zasobny, szanowany i poważany. To sprawia, że się akceptują i żadne nie staje drugiemu na drodze."

No właśnie. Czyżby?!
Możnaby rzec, że Nowakowie to rodzina jakich wiele. Mąż, żona, czworo udanych dzieci. Mieszkają w pięknym, dużym, urządzonym ze smakiem domu.
Krzysztof Nowak to wzięty adwokat, prowadzący rodzinną kancelarię. Małgorzata, oddana matka i żona, której kontuzja przekreśliła karierę tancerki. Poznajemy także najstarszego syna Tomka, który studiuje prawo i zawsze chce być taki jak ojciec, Kasię, maturzystkę, piętnastoletniego Łukasza i trzyletniego Kubę, zaczynającego przygodę z przedszkolem.
I jest ona, ta trzecia, Monika. Kobieta, która wywraca ten wydawałoby się uporządkowany świat do góry nogami.

"Skąś ta zdrada się wzięła. Zawsze jest jakiś powód. Romanse to skutki, a nie przyczyny rozpadu małżeństwa. Zawsze wina jest po obu stronach, zupełnie jak racja."

Założenie rodziny nie wynikało z szalonego uczucia, wielkiej miłości ale raczej z obowiązku i chęci utarcia nosa rodzicom. Będzie to miało w przyszłości katastrofalne skutki.
My widzimy to, co Nowakowie chcą nam pokazać. Krzysztof całuje żonę w policzek, ona prasuje mu koszule ale to fasada, ułuda. Pod nią znajdziemy obłudę i zakłamanie.
Autorka nadała rodzinie popularne nazwisko, jakby chcąc pokazać, że takich Nowaków mamy wszędzie dookoła. Że, możliwe jest, że nie jest to do końca fikcyjna historia. Że zdarzają się rodziny gdzie jest ta trzecia. Opisała ona bohaterów tak, że trudno się określić czy się ich lubi czy nienawdzidzi. Współczuje czy wręcz potępia. Bo czy Krzysztof nie mógł zakończyć małżeństwa przed wejściem w drugi związek? Czy Małgorzata, posuwając się do kombinowania i uciekając się do kobiecych sztuczek chcąc przez to zatrzymać męża do końca wierzyła, że to się uda?! I wreszcie czy Monika miała prawo wiązać się z żonatym facetem, ojcem czwórki dzieci? Czy miała prawo rozbijać rodzinę i budować swoje szczęście na nieszczęściu innych?
Trudno mi się określić. Wiem natomiast jedno, zawsze jest szkoda dzieci.

Niesamowitym doświadczeniem było podglądanie tej rodziny. Patrzenie na cały przekrój emocji. Cztery dni wystarczyły, by zrujnować coś co było budowane dwadzieścia lat.

"Rodzina to misterna budowla. Bardzo delikatna materia. Drobny błąd konstrukcyjny ... poluzowana cegła, jedna poluzowana cegła w końcu wypadnie,a wtedy wszystko zacznie się sypać. Pozostanie ruina."

Z niecierpliwością czekam na tom drugi.

Magda

Komentarze

Popularne posty