WYWIAD z Jolantą Bartoś



 1. Jest Pani autorką kryminałów oraz powieści obyczajowych z wątkiem kryminalnym. Dlaczego wybrała Pani akurat ten gatunek? 

Nie wyobrażam sobie, że mogłabym pisać romansidła. Ale tak poważnie, od zawsze uwielbiałam kryminały, thrillery a zwłaszcza horrory. Moje powieści mają tło obyczajowe, bo przecież do zbrodni dochodzi zawsze w skutek interakcji między ludźmi. Coś powoduje, że narasta konflikt, że nie umiemy wybaczać, że łatwiej jest podłożyć nogę,  napisać złośliwy komentarz niż wyciągnąć dłoń. Zbrodnia towarzyszy ludziom od najdawniejszych czasów i zawsze napędzała historię. Dążenie do władzy, choćby takiej najmniejszej – dominowania nad słabszą osobą jest powszechne. Może tylko staramy się tego nie zauważać dopóki nie stanie się nieszczęście. 

 2. Po jakie gatunki literackie sięga Pani najczęściej? 

To nie są tylko kryminały. Czasami mam ochotę na coś lżejszego, powieść obyczajowa, ale nie romansidło. Mam swoje ulubione polskie autorki po których książki sięgam. Przyznam, że jeśli się na czymś sparzyłam to nie sięgnę po inną powieść tego autora. Nie czytam też poezji. Mój ulubiony gatunek to kryminał, thriller . 

 3. Kto jest Pani pierwszym recenzentem, tzn. kto, jako pierwszy czyta Pani dzieło? 

Chyba ja sama. Po napisaniu odkładam powieść, żeby emocje opadły i sięgam po nią po tygodniu, może dwóch. Czytam, wprowadzam poprawki. Później wysyłam do wydawcy. Każda nowa powieść jest tajemnicą dla wszystkich. Nawet dla moich najbliższych. Czasami wspominam o czym piszę, gdy potrzebuję rady w jakiejś kwestii technicznej (zdarzyło mi się szukać numerów seryjnych na pile motorowej lub tego jaką strukturę organoleptyczną ma płyn hamulcowy), ale zazwyczaj takich informacji szukam w internecie. Tak więc poza mną, wydawcą i korektorką nikt nie zna treści moich kryminałów. 

 4. Czy zdarzyło się Pani przeczytać negatywną opinię na temat jakiejkolwiek Pani książki? Jaka jest wtedy Pani reakcja? Czy omija Pani takie recenzje szerokim łukiem, czy może wręcz przeciwnie, bierze sobie Pani pewne rady do serca i stosuje się do nich przy pisaniu kolejnej powieści? 

Tak. Po wydaniu drugiej powieści „Jad” wysłałam książkę (e-booka) do recenzentki, która się do mnie zgłosiła. Niemal po pół roku przeczytałam jej opinię, że powieść jest denna i ciągnie się niczym „Moda na sukces”. Szczerze powiem, że rozbawiła mnie tą wzmianką. Nie chcę tego komentować. Każdy ma prawo do własnych opinii. Recenzje uskrzydlają, ale potrafią też zadać cios. Czasami czytam, gdy na taką trafię, ale nie wyszukuję ich na siłę. Te życzliwe komentarze pojawiają się na mojej stronie i zawsze serce rośnie. I bardzo podoba mi się zdanie naszej Noblistki Olgi Tokarczuk „Wiem, że nie piszę dla wszystkich”. 

 5. Jak wygląda u Pani proces pisania? Czy od początku do końca ma Pani rozpisaną fabułę, czy idzie Pani "na żywioł"? 

Nie piszę planu powieści. To nie ma sensu, bo znam ogólną koncepcję fabuły, ale dodatkowe wątki wypływają same. Kiedyś spróbowałam napisać plan, bo koleżanki (pisarki) mnie przekonywały, że tak szybciej się pisze. Nic z tego. Plan posypał się już na początku, a korygowanie tego co chwila było katorgą. Czasami zapisuję sobie ważne punkty, to co musi być w powieści. I daję szansę moim bohaterom, żeby sami do tego doszli. 

6. Skąd pomysł na "Tenebris"? Przyszedł znienacka, czy długo kiełkował w Pani głowie? 

Chciałam napisać powieść, które akcja będzie się działa w Krotoszynie, ale nie piszę kilku powieści na raz. Zawsze pracuję nad jedną, bo wtedy mam pewność, że każdy z bohaterów będzie dopracowany. Musiałam napisać trylogię z Karoliną Ciesielską, w między czasie pojawiło się 80 Gramów, później Stalker, no i przyszedł czas na Tenebris. Myślę, że każda książka w moim życiu ma swoje miejsce. Najtrudniej jest pisać, gdy nie ma kompletnie żadnego pomysłu. 

 7. W "Tenebris" porusza Pani bardzo ważny temat - depresji wśród dzieci, młodzieży, odrzucenia, gnębienia, szukania wsparcia oraz pomocy. Czy uważa Pani, że książka pomoże, choć trochę, ocknąć się niektórym rodzicom i bardziej zwracać uwagę na potrzeby dzieci? 

Tak jest coraz częściej. Mamy grzeczne dziecko, uzależnione od komputera, czy smartfona. Dzieci mają komórkę już w podstawówce. A tłumaczenie rodzica, że musi mieć kontakt z dzieckiem jest dla mnie abstrakcyjne. Rodzice sami wpychają swoje dzieci w ten wirtualny świat, który nie jest taki sam jak ten realny. Jest bardziej okrutny i pozbawiony skrupułów. Przed wybuchem pandemii byłam na spotkaniach w kilku szkołach. Wykład dotyczył mowy nienawiści w sieci. Po tych spotkaniach wiem, że dzieciaki mają problem. Zmagają się z hejtem, odrzuceniem, złośliwymi komentarzami, akceptacją wśród rówieśników. I co najgorsze, mówią, że nie mogą porozmawiać o tym z rodzicami. To smutne. 

 8. Przyznam, że tytuł powieści bardzo oryginalny. Czy TENEBRIS to autentyczna nazwa grupy, czy wymyślona na poczet kryminału? 

Jest wiele takich grup, forum, stowarzyszeń, które nie są odpowiednie dla młodzieży, a mimo to przyciągają. Bo to co zakazane kusi najbardziej. Nazwa Tenebris powstała na potrzeby powieści i przyznam, że nie ja ją wymyśliłam. Miałam „tajnego” konsultanta w postaci mojej siostrzenicy. Najtrudniej było jej opowiedzieć o czym będzie powieść, bez opowiadania treści, bo nie chciała wiedzieć. Tylko ogólny zarys. Wiedziała, że musi to być grupa, którą fascynują zbrodnie i taką tajemniczość, demoniczność i mroczną otoczkę miała mieć w nazwie. Tenebris to ciemność. Gdy usłyszałam tę nazwę, wiedziałam, że trafiła w punkt! 

 9. Taki kryminał, czy powieść psychologiczna, musi być bardzo wyczerpująca przy pisaniu. Trzeba przeistoczyć się w bohatera i wejść w jego umysł. Jak się Pani regeneruje po napisaniu takiego fragmentu książki? 

Muszę być jednocześnie wszystkimi bohaterami. Mordercą i ofiarą, psychologiem, policjantem, kobietą i mężczyzną, raz normalna, to znowu zdrowo szurnięta. Czyli najlepszy materiał na zaburzenia dysocjacyjne osobowości. Jakoś nie zaobserwowałam u siebie konieczności regeneracji po napisaniu jakiegoś fragmentu. Przyznam, że dużo łatwiej mi się pisze sceny akcji, zbrodni, musi się dużo dziać. Te sceny, w których dzieje się mniej są dla mnie trudniejsze, nie wspominając już o scenach miłosnych. 

 10. Uwielbia Pani robótki ręczne, wyczulona jest Pani na piękno. Która natura bardziej u Pani przeważa: ta mroczna, dziennikarska, czy może ta artystyczna, estetyczna? 

 Myślę, że tu jest zachowana odpowiednia równowaga. Kocham rękodzieło i nie wyobrażam sobie dnia, żebym nie trzymała w dłoni jakiejś robótki. Mam ADHD w dłoniach i muszę cały czas coś robić. Więc albo stukam na klawiaturze, albo sięgam po robótki. Uwielbiam też wyzwania artystyczne, gdy uczę się czegoś nowego. 

 11. Jakie jest Pani niespełnione marzenie? Może jakaś podróż? 

Podobno marzenia się nie spełniają, gdy się o nich mówi. I to prawda. Marzenia trzeba realizować. Wyznaczyć im datę i skutecznie dążyć do celu. Moje marzenia – w tej chwili – wrócić do normalności. Móc się uśmiechać do ludzi bez maseczki, bez obaw wyjść na ulicę w kolorowej sukience czy z tęczowym parasolem. Marzę o tym, żeby żyć w normalnym kraju, bez homofobi, rasizmu, nienawiści.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas. Życzę dalszej weny i coraz większej rzeszy czytelników. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty